Dzisiaj kolejny dzień pod znakiem nowej architektury - czyli coś specjalnie dla Paco. Zniósł to zadziwiająco dobrze. Szedł za nami pokornie. Milczał. Od czasu do czasu przysiadał na kawałku nowoczesnej architektury i zbierał siły. Na koniec stwierdził, że może być.
Obejrzeliśmy kompleks mieszkalny zaprojektowany przez Stevena Holla i hotel Opposite House Japońca Kengo Kumy.
Moloch Holla, który 2 lata temu opisały wszystkie magazyny architektoniczne, z wierzchu w ogóle nie wyglądał ciekawie, ale po wejściu do kompleksu okazało się, że przestrzenie wspólne są naprawdę fajne. Co prawda na samym wstępie natyka się człowiek na niemiły akcent - przestrzeń zaprojektowana jako otwarta i zapraszająca wszystkich, nie tylko mieszkańców, została przez Chińczyków otoczona płotami, z cieciem przy każdej bramie. Nam, jako europejczykom, nikt problemów nie robił [znajomi poinstruowali nas, że należy po prostu iść i wyglądać na pewnych siebie - zadziałało], ale zwykły szary Pekińczyk z tych atrakcji na pewno nie skorzysta. Wygląda to mniej więcej tak: dziedziniec z sadzawką z tłustymi kaczkami i kinem w blaszanym pudle z zielonym dachem otacza kilka wieżowców mieszkalnych, połączonych na 20 kondygnacji przeszklonymi mostkami, tak że można przejść przez wszystkie. Są zielone tarasy i takie tam bajery. Oprócz tego kilka niewiadomego przeznaczenia budynkow pochowanych pod ziemią. Niemiłosierny pastisz stylów, ale ciekawa urbanistyka.
Co do hotelu Kengo Kumy - wyraziliśmy już tyle superlatyw na jego temat, że nie mam siły na ani jedną wiecej. Jest po prostu ekstra. Niestety nie mamy zbyt dobrych zdjęć, bo było już ciemno i nie mieliśmy statywu. Ale zawsze można sobie go obczaić w ynternecie.
Kiedy gościliśmy u Kumy, rozpadało się dosyć paskudnie, a że do metra był spory kawałek, rozważyliśmy wzięcie taksówki. Ale po obczajeniu ulicy, która była szczelnie zabita wszelkimi pojazdami - nie poruszającymi się prawie w ogóle, tylko trąbiącymi, zmieniliśmy zdanie. Trafiliśmy perfekcyjnie w godzinę szczytu. Metro również okazało się ciężkim przeżyciem. Tak, to są Chiny.